Dlaczego tak niezwykle łatwo przychodzi nam sięgnięcie po niezdrową przekąskę, gdy czujemy się źle, jesteśmy smutni, wkurzeni, sfrustrowani, zmęczeni czy znudzeni? Ktoś nas tego nauczył? Ktoś nas do tego zachęcił? Czy pamiętasz ten moment? Pewnie nie... Reklama, reklama, pranie mózgu już od rana Tak śpiewał K.A.S.A w latach 90-tych. I dobrze śpiewał. Szkoda, że nie śpiewa w dalszym ciągu. Bo teraz jest znacznie gorzej niż było 20 lat temu. Reklamy słodyczy, słonych przekąsek, fast foodów i słodzonych napoi - w telewizji, w internecie, w gazetach, w radiu, w kinie, na billboardach, na stand’ach... Plus sklepy spożywcze, sieciowe kawiarnie, miejsca serwujące szybkie jedzenie, automaty z przetworzonymi przekąskami, co krok. Ekspozycji na niezdrową żywność doświadczamy codziennie niezliczoną ilość razy. Jest tego tak dużo, że większość z natłoku informacyjnego przetwarzamy podświadomie, bo dla mózgu nie sposób już inaczej. I co jest w tym najgorsze? Po pierwsze, że wchłaniamy przekazy reklamowe jak bierni palacze dym tytoniowy. Nawet nie zauważamy, co się dzieje, aż do momentu, gdy ktoś zwróci nam uwagę, że to co przyswajamy zagraża naszemu zdrowiu. Po drugie - ano właśnie zdrowie, które z taką przyjemnością oddajemy koncernom farmaceutycznym. Reklamy uczą nas, że słodycze, słone przekąski, fast foody i słodkie napoje to przyjemność, błogość, radość, relaks, zabawa. I nie owijają w bawełnę, mówią wprost - spróbuj. A spróbować nie trudno, bo jedzenie stoi pod nosem, wystarczy wydać 3 zł i właśnie kupiłeś sobie lepszy humor, a może i pełnię szczęścia. Dobrze, że za kolejnym rogiem można nabyć dokładkę, bo coś szybko ta radość ulatuje. Czekoladka przytuli, pizzunia poklepie po plecach, a chipsy usiądą z nami na kanapie Sytuacji, które wyzwalają w nas pragnienie zakupu pozytywnych emocji w szeleszczących, kolorowych opakowaniach jest mnóstwo. Gdy po męczącym dniu potrzebujemy się odprężyć często pierwsze co przychodzi nam do głowy to „po drodze kupię sobie coś słodkiego/słonego”. Utrwalone, bo widziane i słyszane już tysiące razy hasła „pozwól się rozpieszczać”, „twoja chwila”, „smak raju” itp. uaktywniają się automatycznie i prowadzą twoje nogi do określonych sklepowych półek. A gdy Ptasie mleczko puszcza ci oczko, to już wiesz, że spędzicie ten wieczór razem. Nie trzeba długo czekać na kolejną sytuację. Mąż cię wkurzył i chcesz odreagować? Fioletowa mleczna tabliczka na pewno cię uspokoi. Gdy nie masz pomysłu co robić w wolnym czasie, to co tu długo myśleć - Crunchips zrobi ci imprezę, nawet przed tv. Przyjaciółka zawiodła? Haagen Dazs otrze łzy. No i jeszcze trzeba by się jakoś nagrodzić za skończony z sukcesem projekt, więc ekskluzywne Ferrero (toż to niemal Ferrari) spoglądające na ciebie z uznaniem dystyngowanie wyciągają pieniądze z twojego portfela. Zarządzanie emocjami Reklamy odwołują się do emocji, ucząc tym samym jedzenia emocjonalnego. Uczą, że przecież raz dwa możesz kupić ciasteczka i oddalić wszystkie negatywne emocje, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Albo po prostu kupić sobie pudełko pachnących słodką chemią pozytywnych emocji, jeśli takowych ci brakuje, bo dzień (a może twoje życie) wieje nudą. Jeden kęs i wszystkie zmysły zostają pobudzone. Czy jest coś prostszego? Ta prostota, łatwość, dostępność, taniość, pozorna skuteczność oraz zmysłowość i emocjonalna atrakcyjność jedzenia wstrzykiwane w nas wielką strzykawą codziennych przekazów reklamowych powoduje, że jesteśmy nieświadomymi niewolnikami. Nie szukamy innych sposobów na doświadczanie pozytywnych emocji, szczególnie w dobie ciągłego pośpiechu, przemęczenia i „niechciejstwa”, bo szybkie, tanie i na krótką metę skuteczne rozwiązanie ktoś wkłada nam bezpośrednio do ręki. OK, nie bezpośrednio - przez mózg. I łatwo powiedzieć „użyj mózgu”, trudniej wyrwać go z oblepionych słodko-słonymi okruchami macek, wychodzących ze szklanych ekranów, kolorowych sklepowych witryn i przydrożnych billboardów, które tak świetnie zarządzają naszymi emocjami. Czy jest coś, co może nam pomóc? Dwie rzeczy. Pierwsza to świadomość, jak działają mechanizmy propagandy, wewnętrzna niezgoda na to, by ktoś sterował naszym zachowaniem oraz troska o siebie - swoje zdrowie, wygląd, samopoczucie i ego. Druga - znalezienie innych niż jedzenie, własnych sposobów na doświadczanie pozytywnych emocji i na rozładowywanie napięcia. Zadaj sobie pytanie - gdyby jedzenie nie istniało, co bym robił(a) w tym czasie? A na koniec hit programu - przegięcie totalne i bezczelność do kwadratu... Zachęcanie ludzi, by w środku nocy zamiast spać (o zgrozo!), jedli.
0 Comments
|