Jakiś czas temu zapanowała moda na eliminacje, wykluczenia, rezygnacje, rzucanie - cukru, białej mąki, nabiału, glutenu, mięsa, czekolady etc. Ludzie nazwali sobie te produkty bądź grupy produktów zakazanymi i próbują trzymać się od nich z daleka. Po co? Cóż to za fenomen? (Żeby była jasność - nie mówię tutaj o osobach, które z powodu alergii bądź innych medycznych wskazań muszą lub powinny odstawić pewne produkty, ani o tych, którzy robią to ze względów ideologicznych, jak np. wegetarianie czy weganie).
Przyjrzyjmy się temu zjawisku - czy produkty, które wykluczamy to przypadkiem nie te, które właśnie lubimy najbardziej? Czy to nie te, którym nie możemy się oprzeć? Czy to nie te, których zjadanej ilości nie kontrolujemy, albo kontrolować jest nam bardzo trudno? Nie umiemy się ograniczać... Dużo łatwiej odciąć się od czegoś niż nauczyć się kontrolować swoje zachowanie. Jeśli z naszego jadłospisu znikną chipsy, to razem z nimi zniknie problem kontrolowania ilości w jakiej je spożywamy. Jeśli wyeliminujemy ciastka, to uwolnimy się od pokusy zjadania paczki Oreo zawsze do końca i efektów ubocznych tego postępowania, czyli wyrzutów sumienia, złego samopoczucia, frustracji, dodatkowych kilogramów itp. Na pierwszy rzut oka taka strategia wydaje się niegłupia - po prostu pozbywamy się problemu, zamiast prowadzić nieustanną walkę. Jednak jest jedno ale, które sprawia, że strategia ucieczki jest tylko pozornie skuteczna. ... a może nie chcemy się ograniczać? Dobrze, wyeliminowaliśmy z diety białe bułki. I co? Pustka. A coś jeść trzeba, więc szukamy czegoś zdrowszego w miejsce tych bułek, czegoś czemu nadamy miano produktu dozwolonego. Fajna taka etykietka, znaczy, że można jeść śmiało. Wybieramy, przykładowo, chrupkie pieczywo pełnoziarniste. Zdrowe. No to hulaj dusza, piekła nie ma. Pół paczuszki na śniadanko poszło. W miejsce tej kajzerki. Dużo i długo Często szukamy takiego jedzenia, przy którym nie będziemy musieli się ograniczać. Jest wiele produktów, które wolimy zamienić na zdrowsze, tylko po to by móc zjeść ich więcej (choć wcale nie taka jest nasza intencja!). Białe pieczywo vs. chrupkie, jogurty pełnotłuste vs. light, mleko 3,2% vs. 0,5%, cola vs. cola light, chipsy tradycyjne vs. chipsy warzywne, ciastka pszenne vs. ciastka owsiane, płatki śniadaniowe typu cheerios vs. musli itd. Niby decydujemy się zamienić coś dla zdrowia czy mniejszej kaloryczności, a wychodzi na to, że jednak dla większej ilości/objętości. Mamy również tendencje do szukania sposobności i okazji, by jeść dużo i długo. Lubimy grillowanie, mecze, kino, imprezy towarzyskie, szwedzkie stoły, all inclusive, spotkania rodzinne, święta, biesiadowanie, czy też samotne relaksujące długotrwałe chrupanie przed tv. Uczestnictwo w tych wszystkich eventach ma wspólna cechę - nie siadamy do stołu, by w 20 minut zjeść posiłek, zaspokoić głód i potem zająć się innymi rzeczami, ale jemy po to by jeść, praktycznie non stop - co chwilę coś pogryzamy, próbujemy, przekąszamy, chrupiemy i popijamy przez nawet kilka godzin bez dłuższej przerwy. Jedzenie daje przyjemność A my tę przyjemność chcemy przedłużyć niemal w nieskończoność. Dlatego po jednym kawałku czekolady jest kolejny, a gdy tabliczka się skończy, to sięgamy po krakersy. Lubimy jeść długo, więc cenimy sobie duże paczki. Popcorn, czipsy, orzeszki, draże, żelki. Wszystko, co sprawia, że możemy 500 razy sięgnąć po to ręką, 500 razy włożyć do ust, 3000 razy pogryźć, a więc koniec końców - dłuuuugo doświadczać przyjemności. STOP nierzadko pojawia się dopiero w tym momencie, gdy psychiczna przyjemność zostanie przytłoczona przez fizyczny dyskomfort. Jedzenie jest łatwym sposobem na odreagowanie Dzisiejszy świat jest niespokojny, szybki, chaotyczny, wymagający i obciążający. Poświęcamy mnóstwo energii na próby dostosowywania się, samokontroli, spełniania oczekiwań, czy bycia pierwszymi na mecie. Gdy chcemy odreagować stresy i napięcia, które kumulowały się w nas przez cały dzień, szukamy sposobu na rozhamowanie (potocznie mówimy, że chcemy się rozluźnić). Innymi słowy, potrzebujemy w końcu wyłączyć samokontrolę i puścić hamulce. I wówczas sięgamy po jedzenie, bo tak jest najprościej. Jedzenie jest dozwolone, jedzenie jest łatwo dostępne, jedzenie jest tanie, jedzenie jest niewymagające, na duże ilości jedzenia jest przyzwolenie społeczne. W przeciwieństwie do alkoholu czy innych używek. Zatrzymać ten proces Czy jest jakiś sposób, by przestać myśleć o jedzeniu jak o rozrywce? Tak. Znaleźć sobie inną rozrywkę. Nauczmy się odpoczywać bez jedzenia i czerpać przyjemność z innych aktywności. To może być sport z wydzielającymi się podczas uprawiania go endorfinami, ale nie musi. Nie musisz chodzić na siłkę, bo inni chodzą. Jeśli tego nie lubisz, to wręcz nie powinieneś. To ma być dla ciebie czysta przyjemność, żaden przymus. Może joga. Może spacer. Może rozmowa z przyjaciółką. Filmiki na You Tubie. Herbata i ulubiony magazyn. Szydełkowanie. Basen. Wolontariat w schronisku. Poezja. Muzyka. Tworzenie kolaży. Nauka hiszpańskiego. Planowanie wakacji. Gorąca kąpiel. Albo porządkowanie w szafkach. Jest milion opcji. Dlatego nie odstawiaj cukru póki nie znajdziesz ukojenia poza nim. A wtedy może nawet sam się od ciebie odwróci.
0 Comments
|